czwartek, 2 grudnia 2010

Rozdział 6

Przepraszam, ale jutro mam wypracowanie z polskiego i sprawdzian z matematyki więc muszę się uczyć przez co nie zdążę napisać !
ROZDZIAŁ BĘDZIE DOPIERO W NIEDZIELĘ PONIEWAŻ JUTRO WYJEŻDŻAM DO BABCI GDZIE NIE BĘDĘ MIAŁA  DOSTĘPU DO NETA WIĘC NAPISZE SOBIE RĘCZNIE A W NIEDZIELE WIECZOREM PRZEPISZE NA blogspot.pl !

środa, 1 grudnia 2010

Rozdział 5

    Ja niżej podpisany Harry White , urodzony 28. 08. 1972 w Gdyni świadomy podejmowanych czynności, oświadczam, iż wolą moją powołać do całości spadku mojego brata Piotra White , urodzonego 17.05.1975 w Gdyni . Jednocześnie zobowiązuję go do sprzedania mojej firmy „ Globar Projekt” i przekazania pieniędzy ze sprzedaży mojej córce  Jass White .
                                                                                                     Harry White 
                                                                                             Gdynia 24.01.2010r. 

Tak brzmiały słowa testamentu , który napisał ojciec. Byłam zaskoczona , że tylko pieniądze ze sprzedaży firmy zostawia mnie... Przecież jest jeszcze Justin ja go muszę wychować !A teraz  zostaliśmy bez swojego domu i będziemy musieli zamieszkać w sierocińcu ! Ale gdy uda mi się wyjść z domu dziecka przed ukończeniem osiemnastu lat to na pewno zabiorę ze sobą Justina. Mam teraz takie jedno małe marznie ! Wyjdę z sierocińca , za pieniądze ze sprzedaży firmy ojca kupię mi i Justinowi małe mieszkanko ale na pewno w innym mieście. Może wyjadę do Warszawy? Może... teraz jeszcze tego nie wiem ale wiem jedno na pewno.Gdziekolwiek bym nie pojechała zawsze będę pamiętać o moim bracie. Nigdy go nie zostawię...
Siedziałam w gabinecie prawnika i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zatkało mnie. W końcu odezwał się prawnik:
- Jass, myślę , że wszystko rozumiesz. Jeśli nie , może ci coś wyjaśnić ?
-Ja... nie wiem co powiedzieć. Jestem zaskoczona , że dostanę tylko pieniądze ze sprzedaży firmy. Jeżeli właścicielem naszego domu zostanie brat ojca to gdzie ja będę mieszkać ? - zapytałam.
- Do póki nie skończysz osiemnastu lat w domu dziecka. 
- A , kiedy wyjdę gdzie zamieszkam?
- Dostaniesz pieniądze ze sprzedaży wtedy będziesz mogła kupić sobie jakieś mieszkanie.
-Rozumiem. A czy jest możliwość abym wyszła z domu dziecka wcześniej ? Przed ukończeniem pełnoletności. - zapytałam.
- Jest to bardzo trudne ale nie do zrobienia. - powiedział prawnik.
- Pomoże mi pan ?
- Jeżeli będzie się dało to oczywiście ale to bardzo trudna sprawa w sądzie rodzinnym. Będziesz musiał pokazać , że umiesz sobie już sama radzić. 
- A Justin? Czy on będzie mógł wyjść razem ze mną ? 
- Do kiedy nie ukończy pełnoletności , nie.
-To ja wyjdę a on zostanie?! - krzyknęłam.
- Jest tylko jedna opcja. 
- Jaka ?
- Gdy ty wyjdziesz z domu dziecka i ustabilizujesz swoją sytuację w wieku osiemnastu lat będziesz mogła go adoptować. 
- Co znaczy ' ustabilizujesz swoją sytuację' ? 
- Kupisz sobie mieszkanie i będziesz miała stałe dochody. - wyjaśnił.
-Aha. Kiedy zamieszkamy w domu dziecka ?- zapytałam.
- Po jutrze ! Proszę abyś spakowała siebie i Justina. Przyjadę po was około 15 i zawiozę. 
- Dobrze.
- To wszystko co miałem ci do powiedzenia. Myślę , że możesz już iść. -
- Jasne, do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszłam z kancelarii. Byłam jednocześnie szczęśliwa i smutna. Szczęśliwa z tego powodu, że będę mogła wyjść z sierocińca przed ukończeniem osiemnastu lat a smutna ponieważ po jutrze zamieszkam w domu dziecka. Nie wiedziałam jak się tam odnajdę. Nowi ludzie , nowe otoczenie... Wszystko się zmieni. Nie wiem czy znajdę tam przyjaciół. Nic nie wiem. 
Zamówiłam taksówkę i pojechałam po Justina. Odebrałam go ze świetlicy i powędrowaliśmy do domu. Po drodze spotkałam Britney. 
-Cześć! Już myślałam , że nie żyjesz. - zażartowała. 
- Chciałabym...- szepnęłam.
-Słucham?
- Nie, nic ! Witaj !
- Aha. Co u Ciebie słychać?
-Właśnie wracam z kancelarii , odczytywałam testament ojca. Jutro idę z Justinem do psychologa a po jutrze przeprowadzamy się z Justinem do domu dziecka ! - powiedziałam. 
-Nie wiem co powiedzieć. 
- Najlepiej nic nie mów. Zmieńmy temat.- zaproponowałam.
-Chętnie! Kiedy ostatnio widziałaś się z Oscarem ? - zapytała.
- Dawno , ostatnio chyba na moich urodzinach.
- Nie chcesz z nim pogadać ? Nie brakuje ci go? Już tyle dni minęło od dnia, w którym się widzieliście!
- Nie tęsknię za nim. A po za tym jeśli chciałby się ze mną spotkać to by zadzwonił. Ma mój numer telefonu!
- Proszę! 
Britney wyciągnęła rękę i wsadziła mi w ręce kartkę pomiętego papieru.
- Co to ? - zapytałam.
- Oscar kazał mi to przekazać. Jakiś list !
- Aha. Nie mam ochoty teraz tego czytać. Może później. 
-Jak chcesz. Muszę już iść ! Pa.
- Pa !
Pożegnałyśmy się i każda z nas poszła w swoją stronę. Po drodze Justin zadawał mi wiele pytań, na które ja nie znałam odpowiedzi. W końcu doszliśmy do domu. Zdjęłam kurtkę i poszłam zrobić kolację. Justin pobiegł do swojego pokoju i zaczął się bawić. Po chwili kolacja była gotowa więc zawołałam go i wspólnie zjedliśmy zdrowy posiłek. Po kolacji Justina położył się spać. Ja wzięłam wgnieciony papier w ręce i rzuciłam gdzieś w pokoju. " Nie chcę tego czytać ! To pewnie jakieś bzdury." pomyślałam. 
Założyłam koszulę nocną i położyłam się spać. Próbowałam usnąć ale cały czas myślałam o tym jak zaaklimatyzuję się w domu dziecka. Po dłuższej chwili rozmyślania usnęłam. 
Obudziły mnie jakieś krzyki. Spojrzałam się na zegarek była 6 rano. Nagle do pokoju wbiegł wystraszony Justin. 
- Co to za krzyki ?!- zapytał wystraszony. 
-Nie wiem- odpowiedziałam.
Wyjrzałam przez okno, okazało się , że to Britney wołała abym jej otworzyła.
- Otwórz mi , proszę ! - krzyczała ze łzami w oczach.
-Dobrze, już idę - rzekłam.
Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi przyjaciółce. Wbiegła z zapłakanymi oczami do domu...


_________
Jak Ci się spodobał ten rozdział to proszę napisz mi komentarz ! Z góry dziękuję , że poświęcacie swój wolny czas na czytanie tego i komentowanie ! ; ]]
Następny jutro ! ; ***