czwartek, 2 grudnia 2010

Rozdział 6

Przepraszam, ale jutro mam wypracowanie z polskiego i sprawdzian z matematyki więc muszę się uczyć przez co nie zdążę napisać !
ROZDZIAŁ BĘDZIE DOPIERO W NIEDZIELĘ PONIEWAŻ JUTRO WYJEŻDŻAM DO BABCI GDZIE NIE BĘDĘ MIAŁA  DOSTĘPU DO NETA WIĘC NAPISZE SOBIE RĘCZNIE A W NIEDZIELE WIECZOREM PRZEPISZE NA blogspot.pl !

środa, 1 grudnia 2010

Rozdział 5

    Ja niżej podpisany Harry White , urodzony 28. 08. 1972 w Gdyni świadomy podejmowanych czynności, oświadczam, iż wolą moją powołać do całości spadku mojego brata Piotra White , urodzonego 17.05.1975 w Gdyni . Jednocześnie zobowiązuję go do sprzedania mojej firmy „ Globar Projekt” i przekazania pieniędzy ze sprzedaży mojej córce  Jass White .
                                                                                                     Harry White 
                                                                                             Gdynia 24.01.2010r. 

Tak brzmiały słowa testamentu , który napisał ojciec. Byłam zaskoczona , że tylko pieniądze ze sprzedaży firmy zostawia mnie... Przecież jest jeszcze Justin ja go muszę wychować !A teraz  zostaliśmy bez swojego domu i będziemy musieli zamieszkać w sierocińcu ! Ale gdy uda mi się wyjść z domu dziecka przed ukończeniem osiemnastu lat to na pewno zabiorę ze sobą Justina. Mam teraz takie jedno małe marznie ! Wyjdę z sierocińca , za pieniądze ze sprzedaży firmy ojca kupię mi i Justinowi małe mieszkanko ale na pewno w innym mieście. Może wyjadę do Warszawy? Może... teraz jeszcze tego nie wiem ale wiem jedno na pewno.Gdziekolwiek bym nie pojechała zawsze będę pamiętać o moim bracie. Nigdy go nie zostawię...
Siedziałam w gabinecie prawnika i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zatkało mnie. W końcu odezwał się prawnik:
- Jass, myślę , że wszystko rozumiesz. Jeśli nie , może ci coś wyjaśnić ?
-Ja... nie wiem co powiedzieć. Jestem zaskoczona , że dostanę tylko pieniądze ze sprzedaży firmy. Jeżeli właścicielem naszego domu zostanie brat ojca to gdzie ja będę mieszkać ? - zapytałam.
- Do póki nie skończysz osiemnastu lat w domu dziecka. 
- A , kiedy wyjdę gdzie zamieszkam?
- Dostaniesz pieniądze ze sprzedaży wtedy będziesz mogła kupić sobie jakieś mieszkanie.
-Rozumiem. A czy jest możliwość abym wyszła z domu dziecka wcześniej ? Przed ukończeniem pełnoletności. - zapytałam.
- Jest to bardzo trudne ale nie do zrobienia. - powiedział prawnik.
- Pomoże mi pan ?
- Jeżeli będzie się dało to oczywiście ale to bardzo trudna sprawa w sądzie rodzinnym. Będziesz musiał pokazać , że umiesz sobie już sama radzić. 
- A Justin? Czy on będzie mógł wyjść razem ze mną ? 
- Do kiedy nie ukończy pełnoletności , nie.
-To ja wyjdę a on zostanie?! - krzyknęłam.
- Jest tylko jedna opcja. 
- Jaka ?
- Gdy ty wyjdziesz z domu dziecka i ustabilizujesz swoją sytuację w wieku osiemnastu lat będziesz mogła go adoptować. 
- Co znaczy ' ustabilizujesz swoją sytuację' ? 
- Kupisz sobie mieszkanie i będziesz miała stałe dochody. - wyjaśnił.
-Aha. Kiedy zamieszkamy w domu dziecka ?- zapytałam.
- Po jutrze ! Proszę abyś spakowała siebie i Justina. Przyjadę po was około 15 i zawiozę. 
- Dobrze.
- To wszystko co miałem ci do powiedzenia. Myślę , że możesz już iść. -
- Jasne, do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszłam z kancelarii. Byłam jednocześnie szczęśliwa i smutna. Szczęśliwa z tego powodu, że będę mogła wyjść z sierocińca przed ukończeniem osiemnastu lat a smutna ponieważ po jutrze zamieszkam w domu dziecka. Nie wiedziałam jak się tam odnajdę. Nowi ludzie , nowe otoczenie... Wszystko się zmieni. Nie wiem czy znajdę tam przyjaciół. Nic nie wiem. 
Zamówiłam taksówkę i pojechałam po Justina. Odebrałam go ze świetlicy i powędrowaliśmy do domu. Po drodze spotkałam Britney. 
-Cześć! Już myślałam , że nie żyjesz. - zażartowała. 
- Chciałabym...- szepnęłam.
-Słucham?
- Nie, nic ! Witaj !
- Aha. Co u Ciebie słychać?
-Właśnie wracam z kancelarii , odczytywałam testament ojca. Jutro idę z Justinem do psychologa a po jutrze przeprowadzamy się z Justinem do domu dziecka ! - powiedziałam. 
-Nie wiem co powiedzieć. 
- Najlepiej nic nie mów. Zmieńmy temat.- zaproponowałam.
-Chętnie! Kiedy ostatnio widziałaś się z Oscarem ? - zapytała.
- Dawno , ostatnio chyba na moich urodzinach.
- Nie chcesz z nim pogadać ? Nie brakuje ci go? Już tyle dni minęło od dnia, w którym się widzieliście!
- Nie tęsknię za nim. A po za tym jeśli chciałby się ze mną spotkać to by zadzwonił. Ma mój numer telefonu!
- Proszę! 
Britney wyciągnęła rękę i wsadziła mi w ręce kartkę pomiętego papieru.
- Co to ? - zapytałam.
- Oscar kazał mi to przekazać. Jakiś list !
- Aha. Nie mam ochoty teraz tego czytać. Może później. 
-Jak chcesz. Muszę już iść ! Pa.
- Pa !
Pożegnałyśmy się i każda z nas poszła w swoją stronę. Po drodze Justin zadawał mi wiele pytań, na które ja nie znałam odpowiedzi. W końcu doszliśmy do domu. Zdjęłam kurtkę i poszłam zrobić kolację. Justin pobiegł do swojego pokoju i zaczął się bawić. Po chwili kolacja była gotowa więc zawołałam go i wspólnie zjedliśmy zdrowy posiłek. Po kolacji Justina położył się spać. Ja wzięłam wgnieciony papier w ręce i rzuciłam gdzieś w pokoju. " Nie chcę tego czytać ! To pewnie jakieś bzdury." pomyślałam. 
Założyłam koszulę nocną i położyłam się spać. Próbowałam usnąć ale cały czas myślałam o tym jak zaaklimatyzuję się w domu dziecka. Po dłuższej chwili rozmyślania usnęłam. 
Obudziły mnie jakieś krzyki. Spojrzałam się na zegarek była 6 rano. Nagle do pokoju wbiegł wystraszony Justin. 
- Co to za krzyki ?!- zapytał wystraszony. 
-Nie wiem- odpowiedziałam.
Wyjrzałam przez okno, okazało się , że to Britney wołała abym jej otworzyła.
- Otwórz mi , proszę ! - krzyczała ze łzami w oczach.
-Dobrze, już idę - rzekłam.
Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi przyjaciółce. Wbiegła z zapłakanymi oczami do domu...


_________
Jak Ci się spodobał ten rozdział to proszę napisz mi komentarz ! Z góry dziękuję , że poświęcacie swój wolny czas na czytanie tego i komentowanie ! ; ]]
Następny jutro ! ; ***

wtorek, 30 listopada 2010

Uwaga !

Dobra wiadomość.
Postanowiłam wznowić pisanie bloga. Jeszcze nie wiem , w które dni będę pisać ! To wszystko się okaże.  Piąty rozdział ukaże się w czwartek ( przynajmniej się postaram ).

Pozdrawiam , 
Jass.

wtorek, 19 października 2010

Wydaje mi się , że nikt tego nie czyta...

Wydaje mi się , że nikt tego nie czyta... Gdy wchodzę na bloga, ciągle jest tylko o jedno wejście więcej bo ja wchodzę. No tak , są dwa komentarze , ale jak dla mnie to za mało. Dlaczego Wam się to nie podoba ? Co jest złe w tym blogu? Musi Wam się coś nie podobać ponieważ nie czytacie i nie wchodzicie na bloga. Mam nadzieję , że to się polepszy ,jeśli nie ... No to pewnie spodziewacie się jaka będzie tego konsekwencja...? Ja chcę pisać tego ale dla dwóch osób mi się nie opłaca.

Rozdział 4

-Justin.
-Tak?- zapytał jakby wiedział co się stało.
-Rodzice nie żyją.
-Nie to nie możliwe!- zaczął krzyczeć- Oni na pewno żyją! Ty kłamiesz!
-Braciszku spokojnie.- złapałam go za ręce- Ja też na początku nie wierzyłam , że to się stało ale to prawda, oni nie żyją i już tego nie zmienimy. Ale pamiętaj ,że mama i tata będą patrzyć na Ciebie z nieba i za paręnaście lat kiedy będziesz już starym dziadkiem także pójdziesz do nieba i ich tam spotkasz!
-Na prawdę? - zapytał nie dowierzając.
-Tak. Wiem to na pewno.
- Ale skąd ?
- Z kościoła. Dziś jest czwartek a w niedzielę pójdziemy do kościółka i wszystkiego się dowiesz.
- Kocham Cię! Obiecujesz , że pomożesz mi tu na świecie kiedy nie będzie rodziców?- zapytał czule.
-Obiecuję!
Pocałowałam go w czoło i zaprowadziłam do pokoju aby się przespał . Widziałam po nim , że jest bardzo zmęczonym tym wszystkim. Gdy usnął miałam trochę czasu dla siebie. Wzięłam rozluźniającą kąpiel i zaczęłam oglądać TV.
    Po kilku godz. spędzonych przed telewizorem usłyszałam przeraźliwy krzyk. Zorientowałam się , że to Justin. Krzyczał przeraźliwie głośno : Mamo! Mamo wróć! Szybko pobiegła do jego pokoju i zapytałam:
-Co się dzieje?
- Jassie, śniła mi się mama.
-I co Ci powiedziała?
-Nic, właśnie nic. Zupełnie mnie nie zauważała tak jakby mnie nie kochała.
-Justin przecież wiesz , że ona Cię kocha.
-Tak, ale... Ja za nią tęsknię i nie umiem wyobrazić sobie bez niej życia.
-Pamiętasz co Ci mówiłam? Kiedyś ją jeszcze zobaczysz.
-Tak, pamiętam.
Justin wstał i poszedł skorzystać z WC. Ja głęboko wzdychnęłam  pomyślałam : Co ja teraz zrobię? , Jak mu pomóc?. Gdy Justin wyszedł zaproponowałam mu żeby się pobawiła a ja wejdę sobie na internet. Zgodził się i zaczął bawić się w swoim pokoju a ja poszłam do swojego i włączyłam komputer. Weszłam w internet i w Google wpisałam  : Co zrobić gdy mój brat ma koszmary z powodu śmierci naszych rodziców? . Znalazłam artykuł , w którym pisało , że mogę z nim iść do psychologa , który na pewno w jakiś sposób pomorze. Szybko poszukałam jakiś dobrych psychologów i zadzwoniłam do jednego z nich.
Umówiłam się na jutro o godz. 11,00. Nie wiedziałam czy Justin będzie chciał tam iść więc postanowiłam mu nie mówić.
Po chwili przyszedł do mnie Justin i powiedział , że jest głodny. Na kolacje zrobiłam kanapki z szynką, żółtym serem, pomidorem i ogórkiem . Zjadaliśmy po kilku i poszliśmy spać.
Podczas nocy Justin poprosił mnie abym z nim spała ponieważ boi się , że będę mu się śniły koszmary.Zgodziłam się i do końca nocy spaliśmy już razem.
Obudziłam się około 9 rano. Przygotowałam śniadanie i zaczęłam prasować ubrania do dzisiejszego wyjścia.
Po chwili usłyszałam jak Justin schodzi po schodach widocznie się już obudził.
-Śniadanie masz na stole!- powiedziałam.
-Ok.
Dziś ubrałam się w fioletową sukienkę i  czarne balerinki. Dla Justina przygotowałam koszulkę w  kratkę i ciemne jeansy. Gdy Justin zjadł przyszedł na górę wziął ode mnie ubrania i poszedł się ubrać. Kiedy byliśmy gotowi wyszliśmy z domu. Zamówiłam taksówkę i pojechaliśmy do psychologa.
-A gdzie my właściwie jedziemy?- zapytał.
-Niedługo zobaczysz...
-Ale powiedz!- krzyknął.
Nie odpowiedziałam mu. Nie chciałam aby wiedział gdzie jedziemy ponieważ mógłby się nie zgodzić. Gdy dojechaliśmy , weszliśmy do pokoju psychologa . Opowiedziałam mu o wszystkim a potem zostawiłam ich samych ( Justina, psychologa). Umówiłam się z panią doktor , że pojadę teraz do szpitala a Justina odbiorę za dwie godz. Psycholog bez problemów się zgodziła a ja pojechałam do szpitala.
W szpitalu spotkałam prawnika mojego ojca. Wytłumaczył mi dokładnie jak zginęli moi rodzice... Powiedział , że rozmawiał już z dyrektorką domu dziecka i niedługo nas przyjmą. Prosiłam go abyśmy nie musieli iść z Justinem do sierocińca ale prawnik powiedział , że to nie realne abym została z Justinem sama w domu i że dopóki nie skończę osiemnastu lat nie wyjdę z domu dziecka.
Cały czas tylko mój wiek przeszkadza mi w tej sytuacji- pomyślałam. Wszystko będę mogła robić gdy będę miała osiemnaście lat. Dlaczego? No więc tak, wtedy będę już pełnoletnia , nawet będę mogła zaopiekować się bratem i zamieszkamy razem w domu a do póki nie skończę pełnoletniego wieku nie mogę nic...
Prawnik zaoferował mi po0moc w sprawach pogrzebu rodziców. Powiedział abym spotkała się z nim jutro i wszystko sobie ustalimy. Obiecał , że będzie mi na razie we wszystkim pomagał ponieważ moja sytuacja jest trudna.
-Musisz także poznać testament ojca... Przeczytasz go jutro . Spotkamy się o 15,00 w mojej kancelarii.
- Dobrze pasuje mi!
- A nie masz wtedy lekcji?- zapytał.
-Szkoła!- krzyknełam.
Z tego wszystkiego kompletnie zapomniałam o szkole. Przez tydzień w ogóle nie chodziłam do szkoły. Pewnie mam dużo zaległości... Ale ja teraz nie mam czasu chodzić do szkoły. A kto zajmie się Justinem. Teraz muszę odpuścić sobie szkołę a zająć się rodziną. Jest tyle spraw do załatwienia. Kiedy ja to zrobię? Nie mam pojęcia. Nie mam na nic czasu.
-Kompletnie zaniedbałam szkołę. Nie mam teraz czasu do niej uczęszczać...- tłumaczyłam.
-No tak. Rozumiem. Od następnego tygodnia będziecie już z Justinem w domu dziecka. Zostaniesz przeniesiona do tamtejszej szkoły. Do końca tego tygodnia nie chodź już do szkoły...Poukładaj sobie wszystko...
-Dobrze. Przepraszam ale muszę już iść. Byłam z Justinem u psychloga i teraz musze go odebrać. Do zobaczenia jutro!
-Do widzenia.
Wstałam i wyszłam ze szpitala. Pojechałam odebrać Justina od psychologa . Kiedy weszłam do jej gabinetu, pani psycholog poprosiła mnie o rozmowę.Zgodziłam się . Usiadłam w fotelu .
- Twój brat...- zaczęła mówić psycholog- on jest bardzo zestresowany tym co się stało. W domu staraj mu się nie przypominać o tym wszystkim. Proszę Cię abyś przyprowadzała go tutaj dwa razy w tygodniu , dobrze?
-Oczywiście. Tylko ... my z bratem od następnego tygodnia będziemy już w domu dziecka i nie wiem czy wtedy będziemy mogli przychodzić.
-Aha czyli ty nie jesteś jeszcze pełnoletnia?-zapytała.
-No nie...
I znowu to osiemnaście lat.
-Wyglądasz na wiele starszą niż jesteś.- powiedziała.
Nie wiem czy to miał być komplement ale tak to przyjęłam.
- Jeżeli będziecie w domu dziecka będę przyjeżdżać do Justina.
-To bardzo dobrze. Myślę , że on tego potrzebuje.- powiedziałam.
-A ty ?
-Co ja?
-Czy tego nie potrzebujesz?- zapytała.
-Ja... Ja nie wiem  czy umiałabym się przed panią otworzyć... i rozmawiać o wszystkim.
-Jeśli twój brat umie to ty też umiesz.- powiedziała.
- Dobrze. W takim razie ja też skorzystam z pani usług.
-Bardzo się cieszę. Będę do Was przyjeżdżać.
-Do  widzenia.
-Do zobaczenia , przyjadę do Was w poniedziałek będziecie już w domu dziecka.
-Ok.
Wyszłam z gabinetu Justin siedział w poczekalni na jednym z krzesełek. Było już późno więc szybko wróciliśmy do domu zjadaliśmy kolację i razem zasnęliśmy...
                                                                         ***
Obudziły mnie promienie słońca. Okazało się , ze już jest 11. Justina nie było w łóżku, zobaczyłam go gdy szłam do łazienki- siedział przed komputerem i w coś grał. Wzięłam orzeźwiający prysznic i poszłam zrobić śniadanie , przygotowałam płatki zbożowe na mleku . Zjadaliśmy pełne talerze i poszliśmy się ubrać.
Ubrałam się w niebieską  spódniczkę i żółty top. Było już około godziny 13 kiedy oboje z Justinem wyszliśmy z domu . Pojechałam zawieść Justina na świetlice aby nie siedział sam w domy a ja pojechałam doi kancelarii aby odczytać testament.
__________________________
Nawet długi... xd
 Jak Wam się podoba to dodawajcie wiele komentarzy i dodawajcie się do obserwujących.
Ej! Chce mieć 10 komentarzy , bardzo się uciesze jak tyle będzie i wtedy obiecuję , że następny rozdział będzie ciekawszy. A jak nie będzie przynajmniej 5 komentarzy to  chyba nie napiszę następnego rozdziału... Wszystko zależy od Was. Piszcie komyyyy.

A tak wgl. co to ma być ??? Tylko dwa komentarze przy tamtym rozdziale? Nie to stanowczo za mało. Proszę wysilcie się trochę i napiszcie mi ten komentarz.

niedziela, 17 października 2010

Rozdział 3

  Obudziłam się wczesnym rankiem. Ponieważ Britney jeszcze spała po cichutku wyszłam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic, umyłam twarz , rozczesałam włosy i ubrałam zestaw ubrań na dziś. Były to jasne rurki , biała bluzka z napisem " I my city" , czarne buty z nike, czarna torba z pumy oraz niebieska , sportowa kurtka z nike. Wyglądałam na wyluzowaną laskę...
   Jednak tak nie było. Nie mogłam pogodzić się z tym , że mogę już nie zobaczyć swoich rodziców... Nie umiałam się na takie coś przygotować.To było dla mnie bardzo trudne, zwłaszcza dlatego , że jest Justin... On musi mieć mnie. Musiałam zdać sobie sprawę , że jeżeli rodzice umrą  to ja będę musiała zaopiekować bratem. A do puki nie skończę osiemnastu lat będziemy musieli iść z Justinem do domu dziecka... Ni chcę tak skończyć. Dlaczego akurat mnie to spotkało?!
Już chciałam zacząć płakać płakać kiedy Britney podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.      
- Nie płacz ! Musisz się jakoś trzymać , zrób to dla Justina...
-To nie takie łatwe, ja mogę zostać bez rodziny...
-Poradzisz sobie jakoś.
-Jakoś? Ciekawe jak?! Ja sobie nie poradzę.- krzyknęłam zrezygnowana.
-Dasz radę. Jesteś twarda babka...
-Heh... - uśmiechnęłam się- Teraz pójdę to szpitala odwiedzić rodziców i brata.
- Dobrze. - zgodziła się Britney- A co będziesz robić później? - zapytała.
- Hmm... Nie wiem. Być może Justin wyjdzie dziś ze szpitala , więc pojedziemy do domu a potem będę musiała gdzieś go zabrać, żeby  nie myślał o tym wszystkim...
-O. To może wybiorę się gdzieś z wami? - zapytała.
- Jeśli masz ochotę i czas to bardzo chętnie. - odpowiedziałam.
-Świetnie. To zadzwoń do mnie jak będziecie mieli wychodzić.
- Ok. To ja lecę . Pa.
Ubrałam kurtkę i wyszłam z domu. Zamówiłam taksówkę , która błyskawicznie podjechała pod dom.
    Gdy dotarłam do szpitala, weszłam do sali, na której leżeli rodzice. Nadal nie odzyskali przytomności , więc nie miałam tam po co siedzieć. Pomyślałam , że pójdę do lekarza aby dowiedzieć się o stanie rodziny.
     Poszłam do jego gabinetu i usiadłam przy biurku. Zapytałam się go o stan rodziców i Justina. Poinformował mnie , że Justin już dziś może wyjść ze szpitale , a co do rodziców...
-Twoi rodzice powoli odzyskują przytomność. Nie wiadomo czy przeżyją wstrząs mózgu , który mieli zaraz po wypadku. Jesteśmy dobrej myśli ale...
-Ale?
-Mają bardzo małe szanse aby powrócić do zdrowia.
-Aha.Ale czy ich nie da się już uratować? - zapytałam spokojnie.
- Niestety musimy czekać aż sami wrócą do zdrowia. My lekarze nie możemy już nic na to poradzić.
   W tym momencie do gabinety zapukała jedna  z pielęgniarek. Po prosiła aby lekarz zbadał pacjenta, który szybko potrzebuje pomocy. Lekarz powiedział , że już idzie.
    Przeprosił mnie , że musi już iść i dał mi wypis ze szpitala Justina. Podziękowałam i wyszłam z pokoju. Uradowana pobiegłam do brata , machając mu świstkiem wypisu przed nosem. Justin bardzo się ucieszył i od razu zaczął się pakować. Zajęło mu to jakieś 30 minut . Przebrał się jeszcze w ubrania i wyszliśmy z sali. Poszliśmy jeszcze do lekarza podziękować za opiekę i wróciliśmy do domu.
     Od czasu spotkania  z Justinem w szpitalu , mój brat nic nie wspominał o rodzicach. Nie wiedziałam jak z nim o tym rozmawiać, on powinien wiedzieć. Ale jak mu o tym powiedzieć? To prawdziwe wyzwanie rozmawiać o takim czymś z dzieckiem.
    Weszliśmy do  domu. Justin pobiegł do swojego pokoju zostawić torbę. Poprosiłam go aby ją rozpakował. Zgodził  się bez problemowo. W tym czasie ja zadzwoniłam do Britney i powiedziałam , że możemy się spotkać za pół godzinki. Umówiłyśmy się , że Britney przyjdzie po nas i wspólnie pójdziemy na miasto.
    Chwilę później Justin zszedł na dół i zapytał:
- Co będziemy robić dziś po południu? -zapytał.
- Mam dla Ciebie niespodziankę. 
-Jaką?
- Pójdziemy razem z Britney na miasto , zjemy tam twoje ulubione naleśniki z nutellą, pójdziemy do kina i na plac zabaw . Co ty na to ?
- Super. Kiedy idziemy?
- Zaraz Britney po Nas przyjdzie.
- Ok.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.Szybko pobiegłam do drzwi. To była Britney. Zawołałam Justina i wyszliśmy z domu. Na początku poszliśmy na naleśniki. Justin zjadł dwa a ja z moją przyjaciółką po jednym. Następnie poszliśmy do kina na film pt.:"Żółwik Sammy".  Justinowi film bardzo się podobał. Podczas oglądania filmu zadzwonił telefon. Szybko wyszłam z sali filmowej i odebrałam telefon. Okazało się , że to ze szpitala.
-Twoi rodzice nie żyją.- powiedział jeden z lekarzy.
Słuchawka wypadła mi z rąk. Padłam na kolana i zaczęłam płakać. Znajdowałam się przy kasach biletowych w kinie. Wszyscy , którzy tam byli patrzyli się na mnie jak na wariatkę , ale... dla mnie to nie miało znaczenia.
    Poczułam się jak rażona piorunem. Straciłam grunt pod nogami. Zdawało mi się , że w moim sercu powstała wielka dziura. Próbowałam się na to przygotować , ponieważ wiedziałam , że to prędzej czy później się stanie. Ale nie przewidywałam , że właśnie teraz. Na takie coś nie da się przygotować. Ani psychicznie ani fizycznie.
  Wstałam z podłogi i usiadłam na ławkach. Nagle z sali wybiegła Britney.
- Wszystko w porządku?- zapytała.
- Moi rodzice nie żyją i wszystko ma być w porządku?!- wykrzyknęłam.
-Przykro mi.
- Ty nawet nie wiesz jak to jest, zawsze masz wszystko to co chcesz! Nie umiesz mnie zrozumieć! Nie umiesz! Ty nigdy nie będziesz w mojej sytuacji... - mówiłam nie kontrolowana.
- Ale to nie moja wina , że nie umiem Cię zrozumieć. - wzburzyła się - Myślisz , że jest łatwo cały czas ryczysz po kontach. Powinnaś się wziąć  w garść i żyć dalej. Płacz już nic nie da... - krzyknęła.
Britney wybiegła z kina jak poparzona. Ja szybko wróciłam na salę i zabrałam Justina. Podjechaliśmy autobusem do domu.Usiadam na kanapie i zaczęłam mówić :
____________________________
I jak?
Jeszcze raz apeluję ! Proszę jeśli to czytacie piszcie komentarze !! Wtedy wiem ktoś to czyta! I się z tego cieszę !! PROSZĘ O KOMENTARZE!!!
:))
Kocham tych co dodają komentarze :**
Następny rozdział we wtorek o 20,00!

środa, 13 października 2010

Rozdział 2

-Twoi rodzice... mieli wypadek samochodowy. Leżą teraz w szpitalu w ciężkim stanie.
- Słucham?! Jak to się stało?
- Jeśli możesz to przyjedź jak najszybciej do szpitala.
    Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona. Szybko się ubrałam i pobiegłam na zewnątrz. Zamówiłam taksówkę , która przyjechała w sekundzie. Podczas drogi rozmyślałam jak to się mogło stać. A co z Justinem ? Przecież on także jechał z rodzicami. Dlaczego lekarz o nim nic nie wspomnął? Byłam cała zdruzgotana. Nie wiedziałam jak mam się zachować wobec lekarza oraz rodziców. To było dla mnie straszne , nie mogłam uwierzyć , że moim rodzicom mogło się coś stać. Jak to się stało? Dlaczego? Dlaczego właśnie teraz ? Dlaczego w dzień moich urodzin? Dlaczego to w ogóle się zdarzyło? Te pytania nie dawały mi spokoju.
    Po pewnym czasie byliśmy już pod szpitalem. Wybiegłam z taksówki i szybkim truchtem poszłam do szpitala. Gdy już tam byłam , zapytałam się o moich rodziców. Pokierowano mnie do sali 234.Z pośpiechu nie mogłam znaleźć sali. Nagle wpadłam na jednego z lekarzy...
- Upss... Przepraszam, nie wie pan gdzie mogę znaleźć salę 234? -zapytałam.
- Jesteś córką państwa White?
- Tak. - potwierdziłam.
- Proszę ze mną.
  Poszłam za lekarzem . Weszłam do jednego z gabinetów. Usiadłam w wygodnym fotelu a doktor zaczął wyjaśniać mi jak to się stało.
   Okazało się , że moi rodzice dobili samochodem w drzewo i są w bardzo ciężkim stanie. Można powiedzieć , że walczą o życie i szanse są małe. Podobno Justin był w lepszym stanie. Zapytałam doktora czy mogę ich zobaczyć. Lekarz poprosił abym do rodziców na razie nie szła , ale jeśli chcę zobaczyć się z bratem to oczywiście mogę do niego iść. Zgodziłam się. Poszłam do sali , w której leżał.Gdy weszłam do sali on akurat spał. Usiadłam na krzesełku i czule się na niego patrzyłam. Po dłuższej chwili , Justin obudził się .
- Jassie...- powiedział cichutko.
- Słucham Cię .
-Ja , ja boję się.
- Czego się boisz?
- Boję się , że zostanę sam .
- Justin... Nigdy nie będziesz sam. Masz mnie i rodziców.
- Ale rodziców nie ma.
- Nie długo przyjdą...
Nie umiałam kłamać . Czułam to , że oni... Że ich już nie będzie. Z tego co powiedział lekarz , nie było już dla nich właściwie sama. Jednak cały czas miałam nadzieję , że oni powrócą do zdrowia. Justin od razu zauważył, że coś kręcę.
- Mówisz prawdę?- zapytał.
- Nie umiem Ci teraz powiedzieć czy będą żyli czy nie! - krzyknęłam.
-Dlaczego na mnie krzyczysz?
- Justin! Ja boję się tak samo jak ty , że możemy ich stracić , ale musimy sobie jakoś radzić.
- Obiecasz mi , że jak ich nie będzie to zawsze ze mną będziesz?
- Obiecuję!
Justin mocno mnie przytulił. Czułam , że traktuje mnie teraz jako jedyną osobę , na którą może liczyć. Z resztą tak było. Do sali wszedł doktor , poradził mi abym pojechała do domu. Nie chciałam się zgodzić , nie chciałam być teraz sama w domu ...
  Wpadłam na pomysł aby przenocować u Britney.Tylko czy ona się zgodzi ? No cóż warto spróbować. Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer do Britney. Po pewnej chwili , odebrała.
-Halo?
-Cześć! Wiesz nie wiem czy wypada mi o to prosić , ale czy mogłam bym dzisiaj u Ciebie nocować?
- A co się takiego stało?- zapytała zdziwiona.
-Wiesz, moi rodzice z Justinem są w szpitalu , a ja nie chciałabym być sama w domu...- wyjaśniłam.
-Dobrze, przyjedź! A co się stało?
- Powiem Ci wszystko jak dojadę , to do zobaczenia!
   Włożyłam telefon do kieszeni i pożegnałam się z bratem. Dałam mu czułego rodzinnego całusa w policzek i wyszłam ze szpitala. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do przyjaciółki. Gdy dojechałam, zapukałam do drzwi. Britney otworzyła i zaprosiła mnie na kolację. Podczas posiłku , wszyscy wypytywali mnie , co się stało , jednak ja nie chciałam o tym rozwiać. Po zjedzeniu udałyśmy się z Britney do jej sypialni.
   Miałam nadzieję , że Britney będę mogła się wypłakać. To na pewno mi pomoże. Tylko czy ona to zrozumie? Czy tego nie rozpowie. Ona musi mi obiecać , że nikomu o tym nie powie. Pewnie zapyta się, czy Oscar też ma nic nie wiedzieć. Postanowiłam , że jemu powiem sama. Nie chcę , żeby dowiadywał się o takich sprawach od mojej przyjaciółki. Zresztą. Czy Britney jest moją przyjaciółką , której mogę wszystko powiedzieć? Przydała by mi się mama. Z nią zawsze mogłam o wszystkim porozmawiać. Gdy pomyślałam o mamie od razu łezka napłynęła mi do oka...
- Jess, wszystko w porządku? - zapytała Britney.
I teraz nastąpiła chwila prawdy . Mówić jej o wszystkim czy nie mówić ?  Czy ona przyjmie to normalnie i mi pomorze czy po prostu mnie wyśmieje?
Decyzja...
Tak. Powiem jej. Tylko jak ? Jak zacząć? To jest trudne. Ale... Czym ja się w ogóle przejmuję? Przecież moi rodzice żyją. Jeszcze żyją.
- Ja nie wiem jak sobie z tym radzić.- mówiłam- Moi rodzice leżą w ciężkim stanie w szpitalu.
- Ale z jakiego powodu?
- Mieli wypadek samochodowy!
-O , Boże! Co jak oni umrą. Co stanie się z tobą i Justinem?-zapytała przejęta.
- Nie wiem. Pewnie... Pójdziemy do domu dziecka...
- Nie to nie możliwe.
-Możliwe, nawet wiadome. Nie jestem pełnoletnia.
- No tak.
-A tak w ogóle , to jak skończyły się moje urodziny? -zapytałam.
   Kompletnie zapomniałam o tym , że wyszłam z przyjęcia .
- Dobrze. Powiedziałam wszystkim gościom , że musiałaś wyjść i koniec imprezy.
-Dziękuję.
-Nie ma za co.
- To co idziemy spać ?
-A tak. Już, już. Poczekaj dam Ci pidżamę.- powiedziała Britney.
Britney dałam mi koszulę nocną.
-Jak chcesz możesz ją zatrzymać.- powiedziała.
-Nie,przecież mam swoje. A po za tym , to pewnie była droga.
-No jak chcesz.
Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam odprężającą kąpiel i ubrałam koszulę. Gdy wyszłam z łazienki  Britney leżała już w łóżku.
- Śpimy razem? - zapytała.
  Kiwnęłam głową , na znak "tak" i wparowałam pod cieplutką kołderkę.
- Dobranoc. - powiedziałam.
-Miłych snów.
______________________
Jak przeczytałeś , rozdział i Ci się spodobał koniecznie napisz komentarz i dodaj się do obserwujących.


W komentarzu wyraźcie swoją opinię na temat bloga! ( Tak , wystarczy "super" lub jak Wam się nie podoba to "głupie")

[ Dodałam w środę , więc w Czwartek już nie dodaję. ]